piątek, 6 marca 2015

77. R... Rajkumar i Action Jackson

Dzisiaj podzielę się z wami refleksjami na temat dwóch filmów w reżyserii Prabhu Devy, R... Rajkumar (2013) oraz Action Jackson (2014). Obie produkcje nie spotkały się z przychylnymi recenzjami, widzowie też nie byli szczególnie zachwyceni. Wyniki w boxoffice AJ nie były zadowalające, RR poradził sobie nieco lepiej. Filmy łączy kilka innych cech – podobna, grudniowa data premiery i główna aktorka. Sonakshi Sinha jest ulubienicą Prabhu i zagrała już w trzech produkcjach tego reżysera. Nie ukrywam, że jest również moją ulubienicą i jednym z powodów, dla których zdecydowałam się obejrzeć te filmy. Prabhu Deva porzucił południowy przemysł filmowy, ale nie stylistykę masali z tego regionu Indii, którą obecnie przemyca do filmów w języku hindi. ;) Czy ta formuła sprawdza się w przypadku tych dwóch produkcji? Zapraszam do lektury.


R... RAJKUMAR (2013)

Nie jestem przekonana do tego filmu. Wydaje mi się, że fabuła R... Rajkumar lepiej by się sprawdziła na południu Indii z bardziej charyzmatycznym aktorem. Shahid Kapoor niby nie zagrał źle, jeśli chodzi o emocje i różnorodne minki, ale zdecydowanie nie pasował tutaj swoją budową fizyczną. Był zbyt chuderlawy, by wcielić się w rolę silnego hiroła, który jednym kopniakiem rozwala dziesięciu chłopa... Ciężko było uwierzyć w jego siłę. Nawet w dialogach pojawiło się stwierdzenie, że jego bohater jest chuderlawy i w tym momencie byłam pewna, że moje wrażenia nie są do końca błędne. Kapoor wypadł nienaturalnie w scenach akcji, chociaż starał się, jak mógł.
Pyaar pyaar pyaar ya maar maar maar

Sonakshi Sinha nie podobała mi się tutaj, wydała mi się nudna, co chyba też wina nieciekawej bohaterki. Byłam zawiedziona jej rolą, dopóki nie pokazała mocy w jednej scenie w sklepie. Jedną kwestią i spojrzeniem pokazała niesamowity talent, jaki w niej tkwi. Tą sceną Sonakshi maksymalnie zrehabilitowała swój przeciętny występ. Sonu Sood nie zapadł mi w pamięć... W filmie pełno było żenujących scen, które miały być śmieszne, czyli klasyczny zarzut wymierzany w takie produkcje. Ale tym razem nawet mnie nie rozbawiły. Np. Rajkumar spuszczający manto jednemu z czarnych charakterów czy ratowanie staruszka z pożaru...
Miły duet Shahida i Sonakshi
Podobał mi się wątek relacji między głównym bohaterem a Qamarem. Cóż, z daleka wcale nie wyglądało to na wielką przyjaźń, ale Shahid z Mukulem Devem stworzyli sympatyczny, braterski duet. Po pierwszej godzinie byłam filmem zmęczona, na szczęście później dałam się wciągnąć w ten południowoindyjski klimat. Nawet teledyski mało mnie cieszyły, chociaż wciąż uważam muzykę za bardzo dobrą. Przeciągnięta scena końcowej walki ostatecznie popsuła mi humor. Irytowały mnie też nawiązania do Prabhu Devy jako najlepszego tancerza i jego występ gościnny. Narcyzm w najgorszym stadium.
Na drugim blogu znajdziecie kilka screenów z klipów: Mat Maari, Saree Ke Fall Part 1 i Part 2.

ACTION JACKSON (2014)

Przezabawny film, ale też momentami bardzo brutalny. Action Jackson zajmował czołowe miejsca w zestawieniach najgorszych filmów 2014 roku, ale nie zrażałam się tym i zasiadłam do niego, gdy poczułam potrzebę zwariowanej, absurdalnej rozrywki na wieczór. Biorąc pod uwagę, jak sponiewierali go krytycy i widzowie, byłam nawet pozytywnie zaskoczona. (Mam wrażenie, że ostatnio najwięcej się dostaje Ajayowi za robienie takich filmów... Co z innymi aktorami?) Bawiłam się znakomicie, nie raz zaśmiewałam się w głos - czasem rozbawiona sytuacją w filmie, czasem z niedowierzaniem patrzyłam na głupotę fabuły. Aktorzy świetnie się spisali. (No, tylko czarny charakter i banda zbirów byli jak zawsze do bólu przerysowani.) Dialogi były czasem naprawdę słabe, ale wciągająca historia, zwroty akcji i waleczne popisy w wykonaniu Ajaya rekompensowały braki treściowe.
Przechodzenie pod zawieszonymi w powietrzu zbirami? Hell yeah!

Ajay Devgn znowu pokazał, że jest wszechstronnym aktorem i żadna rola mu niestraszna. Fenomenalnie wypadł w komediowych scenach i nawet jego brak zdolności tanecznych nie przeszkadzał. Do ulubionych zaliczam te, gdzie z kumplem wyjeżdżają za granicę, by pomóc innemu bohaterowi. To były bardzo szalone momenty w filmie. W scenach akcji też robił wrażenie i nawet świecił swoją dobrze zbudowaną klatą. ;) Sonakshi wypadła uroczo jako Khushi, której brakuje szczęścia... do czasu aż ujrzy, ekhem, klejnoty Vishiego. ;) Szczególnie spodobała mi się w momencie omdlenia w jego ramionach - pokazała dobre, komediowe wyczucie. W teledyskach tryskała podwójną energią, jakby chciała wytańczyć swoje za Ajaya. ;) Świetnie poruszała się w Punjabi Mast, gdzie w pląsach towarzyszyli jej wspaniali goście. ;) Ale fakt, że wątek romantyczny Sonakshi i Ajaya w pierwszej połowie wypada nieco blado w porównaniu z mocną, drugą połową.
Chichora Piya
Manasvi Mamgai miała nie lada zadanie do wykonania w swoim debiucie jako Marina i dobrze sobie z nim poradziła. Nie grała jakiejś nudnej heroiny, ale mroczną i mściwą kobietę. Rzadko zdarzają się w Bollywood takie z lekka psychopatyczne bohaterki. Jej obłąkane spojrzenie zrobiło na mnie wrażenie we wstrząsającej scenie napaści na Anushę... W tę bohaterkę wcieliła się Yami Gautam, która wypadła przeciętnie. Zaskoczyło mnie jednak, że miała przyjemną chemię z Ajayem, miło się na nich patrzyło. Muzyka jest rewelacyjna, zarówno piosenki jak i melodie w tle. Praktycznie przez cały film przewijają się różne motywy muzyczne, które dodają odpowiedniego charakteru poszczególnym scenom. Himesh Reshammiya wykonał kawał dobrej roboty. Teledyski mają dobre choreografie, dopasowane idealnie pod każdą z bohaterek. Yami ma romantyczny duet na tle europejskich pejzaży (Dhoom Dham), Manasvi gra w ostrym klipie (Gangster Baby - nawiasem mówiąc świetny numer z pogranicza rocka). Sonakshi natomiast występuje aż w trzech energetycznych piosenkach, co oczywiście bardzo mnie ucieszyło. Jej taneczna energia nie ma sobie równych. Szczególną sympatią darzę piosenkę Keeda, dzięki której nauczyłam się skutecznie nazw dni tygodnia w hindi. :D Poza tym muzyczna strona tego filmu zasługiwałaby na osobną notkę. ;)
Jak już wspomniałam, film jest brutalny i niektórym może przeszkadzać ta przemoc wylewająca się ekranu. Jednak dla mnie Prabhu Deva ciekawie żonglował tutaj południowym stylem i skrajnymi konwencjami - infantylnym humorem, przesadzoną akcją i brutalnością. Nawet jego narcystyczne epatowanie talentem tanecznym w ostatnim teledysku nie przeszkadzało mi. Piosenka AJ jest wręcz idealnym zwieńczeniem tego zwariowanego, absurdalnego filmu. Action Jackson ostatecznie zrehabilitował w moich oczach Prabhu Devę jako rozrywkowego reżysera po nieudanym R... Rajkumar. No i tutaj obsada była w większości naprawdę charyzmatyczna, nawet debiutująca Manasvi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz