MAGADHEERA (TELUGU, 2009)
Nie
mogę uwierzyć, że widziałam ten film w kinie! Pamiętam, jaki szok przeżyłam te kilka lat temu,
gdy przeglądając stronę mojego ulubionego kina studyjnego, natknęłam się na
dziwnie znajomy plakat... Od razu wyczułam, że to musi być coś z mojej bajki!
Co prawda wtedy nie oglądałam jeszcze filmów południowych, ale przecież nie
będę wybrzydzać. ;) Nie mogłam przegapić filmu indyjskiego w kinie!
„Magadheera”
nie zachwyciła mnie wtedy, nawet na dużym ekranie. Pamiętam, że niezwykle
bawiły mnie skoki do helikoptera, upadki do wody i inne nieprawdopodobne
akrobacje. Postanowiłam zrobić sobie powtórkę z filmu w domowym zaciszu i to był świetny wybór, bo zdążyłam zapomnieć,
o co tam chodziło... Motyw elektryzującego dotyku był naprawdę fajny, a ucieczka
z egzaminu na rzecz miłości to ciekawy pomysł, muszę kiedyś tego spróbować... jeśli los pozwoli. :P
Kajal
mi się podobała i to bardzo. Ma zadatki na dobrą aktorkę, chociaż pewnie będzie
się chować w cieniu głównych bohaterów w filmach typu masala... Ale grunt, że
wreszcie się do niej przekonałam. Ram Charan był niezły aktorsko. Długie włosy mu służą. ;) Doceniam
chemię między główną parą aktorską i chętnie obejrzę kolejny film, gdzie Kajal
i Ram razem grają. Zdaje się więc, że czeka mnie w przyszłości seans z „Naayak”.
:)
Piosenki
i teledyski bardzo przyjemne, podobnie stroje i scenografia. Efekty specjalne
mogły być lepsze, ale nie czepiam się.
Wstyd
się przyznać, że dopiero teraz odkryłam urodę klipu „Bangaru Kodipetta”, gdzie
gościnnie występują Mumaith Khan i... Chiranjeevi! Sprawdziłam oryginalną
piosenkę i totalnie się zakochałam. (Do posłuchania i obejrzenia TUTAJ) Z reguły lubię odświeżane hity, w
nowoczesnym stylu, ale tym razem hit ojca Charana bije przeróbkę na głowę. Teledysk
wolę jednak z Mumaith B*tch. :P
PS W klipie z
„Magadheery”
brakuje głosu, ale to jedyna wersja z Chiranjeevim, jaką znalazłam.
„Pyaar Ka Punchnama”
to dobry
film, skierowany przede wszystkim do młodych ludzi, który z powodzeniem można pokazać osobie niechętnie nastawionej do Bollywood. Tematyka jest jak najbardziej aktualna w każdym zakątku świata. Co prawda bohaterowie
są bardzo przejaskrawieni, ale uważam, że jest w tym pewna równowaga: kobiety mają paskudne charaktery i
są niezdecydowane, za to faceci to ciapy, doradzają sobie nawzajem, a nie radzą
sobie we własnych związkach.
Na początku wydaje się, że nasi bohaterowie trafiają na swoje drugie połówki czy bratnie dusze... Nic bardziej mylnego! Charu perfidnie wykorzystuje Nishanta, na co on z chęcią przystoi. Riya wciąż tkwi w związku z byłym chłopakiem, czemu Vikrant nie potrafi się przeciwstawić. W każdym razie musi dojść do naprawdę ostatecznego czynu, by zostawił Riyę. Neha i Rajat szybko decydują się zamieszkać razem... co jest chyba główną przyczyną ich nieudanego związku.
Z mojego opisu może wynikać, że to jakiś przeraźliwie poważny film, ale „Pyaar Ka Punchnama” jest zabawny i lekki, a zniewolenie chłopaków przez dziewczyny przedstawione jest w konwencji komediowej. Dialogi są dowcipne, świetnie napisane, a obsada daje z siebie wszystko. Jest mnóstwo zabawnych scen i dialogów, Liquid (Nishant) jest szczególnie pocieszną postacią. Muzyka stanowi miłe tło i jest dopasowana do aktualnego nastroju w filmie. Godne pochwały jest również wiarygodne i sympatyczne pokazanie przyjaźni pomiędzy chłopakami, którzy mieszkają i spędzają razem czas, są dla siebie w tych dobrych, jak i gorszych chwilach. Często z siebie żartują, ale potrafią też poważnie pogadać.
Monolog Rajata jest warty uwagi. Sama nie lubię generalizowania, ale w tym, co mówi o dziewczynach, jest ziarnko prawdy... Kobieta zmienną jest i to dla chłopaków prawdziwa udręka! Prawdą jest również, że Rajat stara się jak może: przeprasza Nehę o każdą bzdurę, przez którą ona się obraża... Niekończące się koło.
W drugiej połowie skutecznie zagrali mi na emocjach! Atmosfera zrobiła się już cięższa... Nie
mogłam się powstrzymać, widząc płaczącego Nishanta. No i gdy Neha dręczyła Rajata
też. To było przykre... Współczułam chłopakom, chociaż później doszłam do
wniosku, że też sobie trochę zasłużyli, bo nie potrafili zakończyć tych
związków i poszukać szczęścia solo lub z kimś bardziej wartym zachodu. Nie myślcie jednak, że pisząc tak, bronię swojej płci, bo dziewczyny są tutaj tak antypatyczne, że nie ma mocy, by w jakikolwiek sposób im kibicować.
Film jak najbardziej polecam. Nawet dziewczynom, chociaż jesteśmy tu przedstawione w jak najgorszym świetle. :P
Na dodatkową zachętę zwiastun.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz