Jestem ogromną fanką wszelkiego rodzaju romansów, a niestety Bollywood nie rozpieszczało mnie ostatnio udanymi filmami z tego gatunku. Zresztą nie było ich znowu tak dużo. Zeszłoroczna komedia romantyczna Ginny Weds Sunny nie spełniła moich oczekiwań, podobnie remake melodramatu Gwiazd naszych wina czyli Dil Bechara. Gdy obejrzałam zwiastun filmu Shiddat, poczułam, że to wreszcie może być pełnokrwisty romans w sam raz dla mnie. Czy nie myliłam się?
Shiddat opowiada historię znajomości Joggindera (Sunny Kaushal) i Kartiki (Radhika Madan). Poznają się oni na zawodach sportowych, gdzie Jaggi gra w drużynie hokejowej, a Kartika jest pływaczką. Dziewczyna nie jest zachwycona podrywem w wykonaniu chłopaka, ale wkrótce oboje zaprzyjaźniają się. Jaggi szybko wyznaje miłość Kartice, ale dowiaduje się, że jego wybranka ma już narzeczonego...
Specjalnie przed seansem nie czytałam ani nie oglądałam żadnych recenzji, bo nie chciałam nastawić się na coś konkretnego, aczkolwiek dotarły do mnie jakieś nagłówki, że Bollywood znowu nie daje dobrego przykładu i przedstawia romans bohatera-stalkera. Po obejrzeniu filmu nie byłabym jednak aż tak krytyczna pod tym względem, bo zachowania postaci mają znaczenie dla fabuły i wytłumaczenie w niej. Jogginder sprawiał wrażenie osoby nie do końca zrównoważonej psychicznie i chociaż nie wątpiłam w jego uczucie, to sposób w jaki je okazywał, był dość alarmujący. Nie dziwne więc, że jego emocjonalne deklaracje wprowadzały Kartikę w konsternację. Jednak sądzę też, że spontaniczność i szczerość chłopaka przyciągały ją do niego. Jednocześnie zastanawiała mnie też jej sytuacja rodzinna. Nie zostało powiedziane wprost, skąd w ogóle wziął się jej narzeczony. Prawdopodobnie została zeswatana z synem przyjaciela rodziny lub kimś w tym guście...
Shiddat klimatem przypomina mi nieco filmy Imtiaza Alego. Motyw drogi i wewnętrznej przemiany bohaterów jest mocno wyczuwalny. Oprócz Jaggiego poznajemy też historię małżeństwa Gautama (Mohit Raina) oraz Iry (Diana Penty). Zresztą w drugiej połowie filmu istotne jest, jak Gautam i Jaggi wpłynęli na siebie nawzajem. A Gautam dzięki znajomości z Jogginderem zmienił też coś w swoim życiu i związku. Muszę przyznać, że początek filmu nie nastroił mnie pozytywnie, bo wątek nielegalnej imigracji przywiódł mi na myśl nieudane Namaste England. Tu na szczęście lepiej rozwinięto ten temat. Reżyserię oceniam jako rzetelną i odpowiedną dla tego gatunku, zresztą wszystkie poprzednie filmy Kunala Deshmukha miały Emraana Hashmiego w roli głównej i wiele z nich należy do moich ulubionych.
Obsada to wielki atut filmu. Sunny Kaushal jest genialny w każdej scenie. Zarówno jako beztroski, zakochany chłopak w pierwszej połowie filmu, jak i ten zdeterminowany, na pograniczu szaleństwa, do spotkania z ukochaną. Radhika Madan też zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie, chociaż do tej pory nie zwróciła mojej uwagi żadną swoją rolą. Jako Kartika szczególnie spodobała mi się w scenach rozmów telefonicznych, gdzie z autentyczną obawą reaguje na wieści o Jaggim. Mohit Raina też świetnie zagrał, Diana Penty niezbyt mi się spodobała, ale była to bardzo mała rola. Muzyka to kolejny mocny punkt Shiddat. Głównie upodobałam sobie taneczne Barbaadiyan i romantyczne Hum Dum z wyjątkowym wokalem Ankita Tiwariego. Dawno nie słyszałam tak dobrych i to na dodatek oryginalnych kompozycji. Koniecznie posłuchajcie!
Shiddat nie jest pozbawiony wad i nielogicznych sytuacji, ale otoczka miłości i jej potężnej siły rekompensują wszystko. Powiedziałabym wręcz, że w tym szaleństwie jest metoda. Film momentalnie trafił do moich ulubionych produkcji, obejrzałam go już parę dni temu, ale wciąż nie mogę przestać o nim myśleć, tak bardzo mnie poruszył. Jeśli też macie ochotę obejrzeć prawdziwie intensywny romans z nieopatrzoną i utalentowaną obsadą, to nie zawiedziecie się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz