Reżyseria:
Mansoor Khan
Produkcja:
Nasir Hussain
Muzyka:
Jatin-Lalit
Występują:
Aamir Khan, Ayesha Jhulka, Mamik Singh, Deepak Tijori, Kulbhushan Kharbanda,
Pooja Bedi
Akcja
filmu rozgrywa się w malowniczym miasteczku na północy Indii. Miejsce to znane
jest z wielu college’ów. Bogaci młodzieńcy uczą się z szkole Xavier czy bardzo
prestiżowym Rajput. Natomiast dziewczęta z zamożnych rodzin uczą się w żeńskim
college’u Queens, który współpracuje z Rajput. Dla najbiedniejszych pozostaje
college Model. Uczniem tego ostatniego jest lekkoduch Sanju (Aamir Khan), który
konsekwentnie nie zdaje egzaminów. Trzyma się on ze swoją paczką przyjaciół, do
której należy podkochująca się w nim Anjali (Ayesha Jhulka). Zupełnym przeciwieństwem
Sanjayalala jest jego starszy brat Ratan (Mamik Singh), który odnosi sportowe
sukcesy i pracuje też w kafejce. Od lat rywalizuje on w międzyszkolnych
zawodach z wyniosłym uczniem college’u Rajat – Shekharem (Deepak Tijori).
Ojciec Ratana i Sanju, Ramlal (Kulbhushan Kharbanda) marzy, że starszy syn
zdobędzie w końcu pierwsze miejsce w wyścigu kolarskim i przerwie pasmo
zwycięstw Shekhara. W nowym roku szkolnym znów zaczynają się wielogodzinne
treningi i rywalizacja pomiędzy dwoma uczniami. W międzyczasie w miasteczku
pojawia się prawdziwa femme fatale – Devika (Pooja Bedi), która wzbudza
zainteresowanie zarówno Sanju jak i Ratana… Wygląda na to, że inna rywalizacja
odbędzie się na polu miłosnym…
Jest
to już kolejny oldschool z Aamirem, który wyjątkowo mi się podoba. Muszę
przyznać, że jest pewien szczególny powód, dla którego sięgnęłam po „Jo Jeeta
Wohi Sikandar” – obraz ten zdobył nagrodę Filmfare dla najlepszego filmu.
Zawsze z zainteresowaniem siadam do produkcji, które cieszyły się popularnością
wśród indyjskiej publiczności i zdobywały ważne nagrody. Dzięki temu obserwuję,
w jakich filmach gustował masowy widz na przestrzeni lat. „Jo Jeeta Wohi
Sikandar” naprawdę mnie zachwyciło i rozumiem, dlaczego był kasowym sukcesem –
dawno nie oglądałam produkcji z tak wielkim zainteresowaniem.
Zaskoczeniem
był dla mnie fakt, że film ma naprawdę autentyczny, młodzieżowy klimat i
chociaż rozgrywa się w latach 90. bohaterowie nie robią wrażenia
„przestarzałych”. W końcu we współczesnych szkołach nadal można spotkać
przechwalających się typków, pracowitych uczniów czy tych zdolnych, ale
leniwych. No i na pewno nieobce są szkolne miłości. Po tytule filmu (Kto
wygrywa, jest zdobywcą) i kilku pierwszych scenach można domyślać się
zakończenia, ale w żadnym razie nie umniejsza to przyjemności z seansu.
Sportowe rozgrywki trzymały w napięciu do samego końca! Film porusza temat
ambicji ojca, który liczy na zwycięstwo swojego dziecka, relacji pomiędzy
braćmi, rywalizacji na różnych płaszczyznach czy oszustwa, by lepiej wypaść w
oczach dziewczyny. Sanju ucieka się do tego ostatniego, by zdobyć względy
pięknej koleżanki. Tym samym nie widzi zakochanej w nim Anjali, ale to jasne,
że w końcu się opamięta. Absolutnie urocze są sceny ukazujące przyjaźń i
zażyłość Sanju i Ratana w dzieciństwie, aż ma się ochotę własne rodzeństwo
przytulić do serca.
Jak
nie lubię Aamira i jego współczesnego wizerunku wrażliwego perfekcjonisty, tak
zdecydowanie przekonuje mnie on w swoim młodym wcieleniu. Jest pełen uroku i
idealnie wchodzi w rolę wyluzowanego Sanjaya, ale też tego gorszego syna…
Ayesha Jhulka nie jest najpopularniejszą aktorką [w kręgu polskich fanów
Bollywood], ale ma na swoim koncie wiele hitów z lat 90, w tym właśnie JJWS.
Jej bohaterka Anjali jest miłą dziewczyną, na której Sanju zawsze mógł polegać,
w każdych, nawet najgorszych chwilach. Mało tego była zdolna w
niekonwencjonalnej dla dziewczyny dziedzinie, bo pracowała w warsztacie –
naprawiała samochody i serwisowała również rower Ratana! Była bardzo
sympatyczna w swojej roli i będę polować na kolejne oldschoole z jej udziałem.
Mamik Singh debiutował rolą Ratana w Bollywood i był naprawdę świetny.
Przekonał mnie jako zdolny, starszy brat, ale miał też wiele uroczych scen w
stanie zakochania, gdy w pobliżu pojawiała się Kalpana – jego obiekt westchnień
(w tej roli również debiutująca Kiran Zaveri). Deepak Tijoti, jako czołowy
drugoplanowy aktor lat 90, wywiązał się ze swojej negatywnej roli na 100
procent. Pooja Bedi również dobrze zagrała i chociaż w opiniach innych nie
widzę słów uznania dla jej urody, ja uważam, że jej wygląd był dobrze dopasowany
do roli i to zdecydowanie na plus. Nie każda aktorka nadawałaby się do
sportretowania charakteru Deviki. Kulbhushan Kharbanda pozostawał raczej w
cieniu młodszych aktorów, ale też dobrze odegrał swoje sceny. Na deser
zostawiam wzmiankę o Imranie Khanie, który zagrał małego Aamira! Słodki z niego
dzieciaczek, to trzeba przyznać.
Mój
zachwyt nad „Jo Jeeta Wohi Siknadar” utemperował fakt, iż jest to remake
amerykańskiego filmu z 1979 roku „Breaking Away”. Dlatego też zamiast
maksymalnej daję ocenę punkt niżej. Uważam jednak, że jest to jeden z lepszych
filmów z lat 90, jaki do tej pory obejrzałam, świetnie napisany i zagrany, z
prawdziwymi bohaterami, z miłą dla ucha muzyką, rewelacyjnymi zdjęciami i
klimatyczną, realistyczną scenografią. Nie tylko dla fanów młodego Aamira i
stylistyki lat 90.
Moja
ocena: 9/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz