czwartek, 24 kwietnia 2014

53. Love Aaj Kal

Rok: 2009
Scenariusz: Imtiaz Ali
Reżyseria: Imtiaz Ali
Produkcja: Saif Ali Khan, Dinesh Vijan
Muzyka: Pritam
Występują: Saif Ali Khan, Rishi Kapoor, Deepika Padukone, Giselli Monteiro
Sprezentowałam sobie ten film na mikołajki 2012 z myślą, żeby chociaż częściowo skompletować sobie filmy stworzone przez Imtiaza Alego i zrobić sobie jakiś miły, powtórkowy seans. Dopiero na zimę 2013 roku zebrałam się do niego, a rezultat jest taki, że film szalenie mi się spodobał, odkryłam go na nowo i jeszcze wiele wody w Wiśle upłynie, zanim przestanę chwalić zmysł reżyserski Imtiaza.

Mamy tutaj do czynienia z historią miłosną Meery (Padukone) i Jaia (Khan), która zaczyna się od ich... zerwania. Ich odmienne cele życiowe to główny powód ich rozstania: Meera wyjeżdża do Indii, by tam pracować przy restaurowaniu budynków, Jai natomiast zostaje w Anglii. Jednak to, co uderza nas od samego początku to fakt, że nie wyglądają na chętnych do rozłąki... Ich rozstaniu towarzyszy przyjęcie z pompą, którego świadkiem jest właściciel restauracji Veer Singh (Kapoor). Mężczyzna wyraźnie nie rozumie, dlaczego para młodych ludzi rezygnuje ze związku. Zachęca Jaia, by pożegnał Meerę na lotnisku i wtedy postanawia opowiedzieć mu własną historię...

Przenosimy się w czasie do Kalkuty, gdzie radosny Veer Singh (ponownie Khan) pomyka sobie na rowerku i zakochuje się w niewinnie wyglądającej Harleen (Monteiro). Nie śmiejcie się, bo praktycznie tak to wygląda! Sentymentalna podróż w czasie często przerywana jest powrotami do współczesnych czasów, gdzie słuchamy reakcji Jaia na romantyczne podchody dawnych kochanków...

Imtiaz Ali nie opowiada nam wcale nic nowatorskiego i sama muszę to przyznać, ale sposób, w jaki to robi uatrakcyjnia fabułę i frapuje widza. Na początku można być skołowanym szybkim przechodzeniem z jednej sceny do następnej, które nie są nawet ułożone chronologicznie, ale wraz z biegiem wydarzeń wszystko nabiera sensu. Wszak chodzi o to, jak historia Veera mocno wpływa na postawę Jaia... Wciąż fascynuje mnie również jedna scena, w której Meera chce rozmawiać z Jaiem. W końcu nie wypowiada ani słowa, a wszystkie swoje chaotyczne uczucia wyrzuca z siebie Jai.

Związek Meery i Jaia przed ich rozstaniem był dość płytki. Dopiero gdy zostają przyjaciółmi, objawia się ich „związek dusz” i  zazdrość wobec siebie nawzajem. Cały czas ze sobą piszą i natychmiast powiadamiają się o swoich nowych partnerach. Do tego drobne zachowania, gesty pokazujące, jak wpływają na siebie.

Saif Ali Khan bardzo mi się podobał w swojej roli. Urzekła mnie jego naturalność i wielka łatwość, z jaką wcielił się zarówno w rolę luzackiego Jaia jak i młodego, szlachetnego Veera. Muszę przyznać, że zdecydowanie bardziej mnie przekonał tutaj, niż swoją głośniejszą kreacją w „Hum Tum”, za którą dostał przecież National Award! Niestety sukces tego filmu pozostaje dla mnie wielką zagadką, chociaż nie przeczę, że był przyjemny... Saif jest utalentowanym aktorem, a wciąż pozostaje w cieniu innych Khanów... A to, że w wieku 40 lat (wciąż) gra młodzieniaszka? Jak dla mnie nadal trzyma się świetnie i przy okazji gra bez żadnej narzucającej się maniery. Deepika była niezła, ale dzisiaj pewnie zagrałaby tę rolę z większą uwagą i zaangażowaniem (patrząc na to, jak zachwyca krytyków swoją grą w jej ostatnich produkcjach). Giselle pozostawiła po sobie dobre wrażenie. Rishi Kapoor jak zawsze był rewelacyjny.

Soudtrack jest świetny, wciąż uwielbiam wracać do kilku piosenek z niego. „Chor Bazaari” ma zabawną choreografię, podczas której możemy zobaczyć, jak dobrze bawią się razem Jai i Meera. „Main Kya Hoon” pokazuje pozornie szczęśliwe życie, które na dłuższą metę nuży, gdy nie ma obok tej ważnej osoby.

Film nie obył się bez mankamentów, bo jedne z końcowych scen trącą zbyt dużym dramatem. Do tego niepotrzebny moment napaści na Jaia. No i dużo w „Love Aaj Kal” męskiej perspektywy. Postać Meery jest bardziej na drugim planie, co rzuciło mi się w oczy za drugim podejściem. (Obecnie mocno siedzę w temacie feminizmu. :P) Ciekawe, na co zwrócę uwagę przy ewentualnym trzecim seansie. Na pewno obejrzę ten film jeszcze raz, tym razem z komentarzem Saifa i Imtiaza.

PS Reanimowałam tę recenzję po awarii komputerowej... Była jeszcze niedokończona, więc po drobnej redakcji wstawiłam to, co zdążyłam napisać na świeżo, zachwycona filmem. :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz