niedziela, 2 marca 2014

52. Retro-wspominka

Przeglądając mój nieporządek w pokoju, trafiłam na prawdziwy rarytas: swój pamiętnik z 2009 roku. Pamiętnik to zbyt duże słowo, właściwie próba jego prowadzenia, którą przetrwałam dwa tygodnie. (To nie mój rekord, w podstawówce zdarzyło się nawet kilka miesięcy.) Ale dlaczego o tym wspominam? Opis jednego dnia całkiem dobrze pasuje do tematyki bloga.

14 lutego 2009 roku, sobota
(...) Poza tym pojechałam do centrum do Empiku, żeby sprawdzić ceny filmów i kupić sobie jakiś. Wybrałam „Salaam Namaste”. Gdy przeglądałam jeszcze gazety, to dojrzałam reklamę magazynu „Świat kobiety”, gdzie w prezencie był bollywoodzki film „Kiedy ją spotkałem”. Pobiegłam na dział filmowy, przeczytałam opis i kupiłam w końcu tę gazetę. Skoro nadarza się okazja, by zdobyć niedrogo kolejny indyjski hit, to czemu nie skorzystać? Koniecznie muszę poznać więcej pozycji z Bollywood. To naprawdę fascynujące i ciekawe kino. (...)
Totalnie mnie rozczulił ten fragment, zważając na to, że bardzo dobrze pamiętam ten mój romantyczny, samotny wypad w walentynki do Empiku. I dlatego, że to bardzo, bardzo zamierzchłe początki przygody z Bollywood, która trwa w najlepsze! (Są takie dni, w gruncie rzeczy niepozorne, które zapadają w pamięć najgłębiej.) Było dokładnie tak, jak napisałam. Nie wzięłam od razu tej gazety, tylko najpierw poszłam przeczytać opis z tyłu pudełka. Wydawało mi się, że wtedy brałam wszystko z Bolly, co mi w ręce wpadło, ale jednak opis filmu też był istotny! Idąc dalej tropem tego wpisu, pamiętam, że w tłusty czwartek obejrzałam „Salaam Namaste”. Byłam bardzo zadowolona z seansu i zaraz po nim poszłam objadać się pączkami. Oj, bardzo lubię przeglądać sobie w głowie takie wspomnienia. Oba filmy należą do moich ulubionych i myślę, że po tylu latach wciąż na to zasługują.

W ramach swojej obsesji liczenia, ile to czasu kocham się w kinie indyjskim, ile filmów obejrzałam, ile w poszczególnych językach, dodam, że swój „związek” z Bollywood liczę umownie od grudnia 2008 roku. Śmieję się, że jest to umowne, jak początkowe daty epok literackich. :P

Moja nieobecność na blogu wynikła z tego powodu, że usunęły mi się dwie gotowe recenzje filmowe. Bardzo mnie to zasmuciło... A to, co pisałam później (już na inne tematy), nie spełniało moich oczekiwań i ciągle usuwałam swoje słowa. Pomysł na ten wpis przyszedł niespodziewanie, chciałam podzielić się z wami tą retro-wspominką. ;)