poniedziałek, 5 marca 2012

34. Raajneeti

Dzisiaj chciałabym polecić wam film z 2010 roku „Rajneeti”, który dla mnie samej był ogromnym, pozytywnym zaskoczeniem, dlatego chciałabym podzielić się z wami swoimi wrażeniami po jego obejrzeniu. (Dopisek z 12.03.2015 r. - chyba przydałaby mi się powtórka z tego filmu :))

Określając „Raajneeti” jednym zdaniem, napisałabym, że to kapitalna rozrywka osadzona w mrocznym, politycznym światku made in India. Obawiałam się tej produkcji ze względu na jej tematykę, ale moje obawy okazały się zupełnie niepotrzebne, gdyż film niesamowicie mnie wciągnął i nie pozwolił mi oderwać się od ekranu. Cały czas coś się działo i nie było momentu, żebym czuła znużenie czy brak zainteresowania wydarzeniami w filmie. Bardzo dobrze nakręcone kino, które trzyma poziom od początku do końca. Ta sprawna realizacja jest ogromnym atutem dzieła Prakasha Jha, który słynie z produkcji o tematyce społeczno-politycznej (jak na razie to moje pierwsze spotkanie z tym reżyserem, ale na pewno nie ostatnie - dop: i rzeczywiście nie było to moje ostatnie spotkanie ;)).

Moje pochwały koniecznie muszą powędrować do aktorów, którzy idealnie wywiązali się ze swoich obowiązków, by zagrać wiarygodnie i jak najlepiej oddać charakter swoich postaci. Ranbir Kapoor zaskoczył mnie swoją oszczędną, minimalistyczną grą. Przez to wypadł bardzo naturalnie i dobrze się go oglądało w roli Samara. Widać, jak jego postać ewoluuje i zmienia się. Arjun Rampal też zrobił na mnie pozytywne wrażenie. Trzeba przyznać, że ze swoją aparycją pasuje do roli bezwzględnego, wręcz ogarniętego szałem polityka. Manoj Bajpai był świetny w swojej negatywnej roli. Ten aktor również coraz częściej zachwyca mnie swoim kunsztem aktorskim. Ajaya Devgana i jego miażdżące spojrzenie można określić jego filmowym standardem, ale jak najbardziej pasowały one do okoliczności. Chociaż muszę dodać, że wiekowo nie pasował zbytnio do swojej postaci i chyba lepiej wypadłby tutaj ktoś młodszy. Nana Patekar też zagrał dobrze, ale jednak to młodsze pokolenie aktorów najbardziej zwróciło moją uwagę swoją charyzmą. Naseeruddin Shah pojawia się w niewielkiej roli, także nie mam do czego się przyczepić w jego występie. Katrina Kaif z początku wydawała mi się sztuczna i nieprzekonująca, co nie zdziwiło mnie wcale, bo to jej rola jeszcze przed „Zindagi Na Milegi Dobara” i „Mere Brother Ki Dulhan”. (Dop: Oj nieprawda, w „Namastey London” była już fajna, a to był 2007 rok :D :P) Ale im dalej w film, tym i Katrina jest lepsza. Dziewczyna naprawdę się stara i pracuje nad swoim aktorstwem, a taka rola na pewno daje jej taką możliwość. Miała kilka naprawdę dobrych scen (szczególnie te najpoważniejsze). Może zabrakło jej trochę siły w głosie i charyzmy w scenach wystąpień publicznych, ale ogólnie rolę tę oceniam dobrze. Nikhila Tarkha jako matka młodych polityków zrobiła na mnie dobre wrażenie i wybijała się pozytywnie z drugiego planu. Sarah Thompson grająca dziewczynę Samara też wypadła nieźle, chociaż jej akcent mnie trochę irytował, ale możliwe, że odzywa się tutaj moja niechęć do blondynek w filmach bollywoodzkich. To tylko niektóre nazwiska, jakie pojawiają się w filmie, ale są to jego najważniejsze postacie. Pewne jest, że aktorstwo w „Raajneeti” stoi na wysokim poziomie.

„Raajneeti” może nie odkrywa przed nami żadnej nowej prawdy, do czego może doprowadzić parcie na władzę i chęć zemsty, ale jeśli temat jest przedstawiony w interesujący sposób, to warto poświęcić takiej produkcji swoją uwagę. Film ten sprawdza się idealnie jako trzymający w napięciu thriller z wartką akcją i ciekawymi postaciami, których nierzadko łączą więzy krwi, co prowadzi do wielu konfrontacji. Film nie omija także kwestii uczuć bohaterów – przy tym zagadnieniu królują Ranbir z Katriną. „Raajneeti” można uznać za produkcję komercyjną, o czym świadczy jego wielki sukces w boxoffice, co w tym przypadku uważam za zaletę. Film naprawdę serdecznie polecam.