środa, 16 stycznia 2013

44. Moja kolekcja

Preetishya przygotowała notkę, gdzie pokazała swoją kolekcję polskich wydań filmów bollywoodzkich. Pomysł spodobał mi się i postanowiłam zrobić na swoim blogu coś podobnego. Chciałabym jednak pokazać moją kolekcję pod innym kątem i nie tylko tę związaną z Bollywood.


Wariacje na temat Devdasa
Film Devdas z 2002 roku obejrzałam pierwszy raz w telewizji szmat czasu temu. Parę lat później coś przypomniało mi o tym filmie i wtedy zaczęłam się szerzej interesować Bollywood.
Polskie wydanie tej produkcji dostałam w 2008 roku pod choinkę od rodziców. Chociaż gust nieco mi się zmienił, to wciąż daję się zaczarować światu stworzonemu przez Sanjaya Leelę Bhansalego. Może to nie brzmi odpowiednio - stwierdzenie, że zmienił mi się gust - ale na pewno inaczej patrzę na niektóre filmy. Jednak Devdas zawsze będzie dla mnie wspaniałą, widowiskową opowieścią o miłości i jej sile, a także słabości człowieka.
Po wielu zabawnych i wzruszających filmach (wydanych po polsku), które obejrzałam (ok. 40), zaczęłam szukać nowych tytułów w innych źródłach. Natknęłam się na zwiastun Dev.D - Devdasa XXI wieku. Od razu mnie zaintrygował i pomyślałam, że to świetna idea, by przenieść tę historię do naszych czasów. Film z dodatkami znalazłam na allegro. Mój angielski może nie był (wtedy) w najlepszej kondycji, ale film spodobał mi się. Jego klimat, bohaterowie, muzyka, aktorstwo - tym razem dałam się oczarować wizji Anuraga Kashyapa. Jego produkcja, a dzieło Bhansalego to dwie różne bajki, mimo to oba filmy zaliczam do moich ulubionych. A making of Dev.D (chociaż jedynie w hindi) okazał się równie wart obejrzenia! Lubię zobaczyć, jak powstaje film, a w tak porządnym dokumencie to sama przyjemność.
Parę lat później przyszła kolej na klasykę, czyli Devdasa z roku 1955 z Dilpem Kumarem w tytułowej roli, którego również mam po angielsku. To było zupełnie inne doświadczenie, niż dwie poprzednie wersje. Znana historia, a znowu inaczej opowiedziana.
Może wreszcie przyjdzie kolej na książkę, bo na razie wiem tylko, jak na dzieło Sarata Chandry Chattopadhyaya patrzyli filmowcy, a nie wiem jak wygląda historia Devdasa w literackim oryginale. Myślę, że i na to w końcu przyjdzie czas.



Kristen Stewart
Kristen Stewart jest jedną z moich ulubionych aktorek. Myślę, że można też stwierdzić, że jest moją idolką. Bo uwielbiam ją niemalże za wszystko! (Mogłaby tylko przestać palić, ale coś mi się obiło o uszy, że rzuca nałóg.) Podąża własną, aktorską ścieżką - odnajduje się świetnie w niszowych produkcjach, ale nie odrzuca też dużych projektów. Wydaje się dziewczyną z głową na karku. Oczywiście tyle, co o niej wiem, to artykuły z gazet czy wywiady, ale nie ma innego sposobu na poznawanie aktorów, piosenkarzy itd. Jak siebie malują (poprzez swoje publiczne wypowiedzi), tak ich widzimy. Ja właśnie tak widzę Kristen.

Kilka lat temu zamówiłam ze strony empik.com anglojęzyczną biografię Kristen (teraz jest niedostępna, więc dobrze zrobiłam, kupując ją). Język książki okazał się przystępny, dowiedziałam się z niej ciekawych informacji o początkach kariery Stewart. Mam również trzy numery magazynu ELLE, z Kristen na okładce i ślicznymi sesjami zdjęciowymi w środku (no i oczywiście z obszernymi wywiadami). Zagraniczne gazety do najtańszych nie należą, ale dla mojej idolki zrobiłam wyjątek (marzą mi się jeszcze edycje Vogue'a). A żeby moją ulubienicę mieć zawsze obok siebie, mam kalendarze ścienne. Ten na 2013 rok (biały) dostałam na Święta. Jest wprost cudowny, Kristen wygląda olśniewająco. Zaskoczył mnie wybór zdjęć - na każdy miesiąc niebanalne ujęcie z różnych sesji zdjęciowych. Na mojej ścianie nie będzie nudno w nowym roku. W ostatnim trochę było, bo cały czas wisiał stary kalendarz z 2011 roku (czarny), który zresztą też posiada bardzo ładne, portretowe zdjęcia Kristen z różnych publicznych występów.
Mam słabość do Kristen w krótkich, czarnych włosach, które obcięła i zafarbowała do roli Joan Jett w The Runaways. DVD tej produkcji mam po polsku - gdy zobaczyłam je na półce w sklepie, to trochę mnie wcięło, bo film nie był grany w kinach. Kolekcji DVD z udziałem Kristen zbyt oszałamiającej nie mam, bo wolę zbierać wydania filmów indyjskich, a na filmy Stewart można się natknąć w kinach (z czego chętnie korzystam).


Moserbaer i YRF
Wydania indyjskich filmów od Moserbaer i YRF są moimi ulubionymi. Co prawda nie są tak wypasione, jak polskie edycje, ale płyty są dobrej jakości i zawsze mogę być pewna, że mój odtwarzacz je przyjmie. Nawet reklamy w Moserbaer tak mi nie przeszkadzają. Fashion i Dil Kabaddi kupiłam w ciemno, bo grają tam moje ulubione aktorki (Kangana i Konkona). Fashion ma na drugiej płycie making of, ale nie jest on zbyt ciekawy... Przede wszystkim za krótki! Ale sam film jest genialny, dlatego był to dobry wybór. Band Baaja Baaraat wybrałam, ponieważ film jest jednym z moich ulubionych, a dwupłytowe wydanie z dodatkami kusiło.
Gdy pierwszy raz oglądałam Dil Bole Hadippa miałam paskudną kopię i wybrakowane napisy... Dlatego pomyślałam, że niegłupim pomysłem będzie obejrzeć film jeszcze raz (inna sprawa, że okazał się jakiś taki nudniejszy)... Mujhse Dosti Karoge dodałam do swojej kolekcji, ponieważ lubię piosenki i teledyski z tego filmu, role Rani, Kareeny i Hrithika są bardzo dobre i jak przyszła mi ochota na jakiś łzawy Bollywood - wiedziałam już, co sobie włączyć.
Uwielbiam zgrabne, czerwone pudełka yashrajowych wydań (są podobne do "blurayowych"). Szkoda, że teraz wznowili niektóre dwupłytowe edycje o nowe pudełka, bo marzy mi się cała kolekcja tylko z tych małych. (Chociaż wiem, że to nierealnie, ale warto marzyć!) Action Replayy kupiłam, ponieważ film urzekł mnie i to była udana inwestycja, bo wciąż bawi mnie, jak za pierwszym razem.


Miszmasz
Saawariya, What's Your Raashee, Aisha - te filmy kupiłam sobie, ponieważ spodobały mi się za pierwszym razem i nadal podobają. W tym ostatnim niespodziankę zrobiły mi bardzo fajne materiały dodatkowe. Anjaana Anjaani (oraz thriller Darling) wybrałam sobie jako prezent na gwiazdkę. Kiedy inni obejrzeli ściągnięty film (mam na myśli AA) z polskim tłumaczeniem, ja czekałam na moje własne DVD z plakatem...
Gangstera zamówiłam razem Fashion i Dil Kabaddi - były to też moje pierwsze zagraniczne wydania. Filmy najczęściej dostawałam na Święta lub urodziny, ale kilka też kupowałam. Parę zakupów/wyborów mi się nie udało... Np. DVD Main Aisa Hi Hoon nie działa mi na żadnym odtwarzaczu... Dlatego mam teraz awersję do wydań Shemaroo...
Ale jestem naprawdę zadowolona z mojej kolekcji, chociaż takie wpadki jak z MAHH sprawiają zawód. Ostatnio w ciemno kupiłam Ek Tha Tiger, bo uwiodła mnie para Katrina-Salman w piosenkach i nie zawiodłam się, dodatki też okazały się interesujące. Wcale niezła to metoda kupować "na czuja". :) Miałam opory przed umieszczeniem tej notki, nie wiem czy trochę nie zanudzam z tym całym wymienianiem, ale to Preetishya rozpoczęła tę falę! :P

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz