środa, 15 sierpnia 2012

37. Aisha

Film, którego recenzję dzisiaj przeczytacie, jest moim wielkim guilty pleasure… Pomyślałam, że przynajmniej w recenzji mogę się usprawiedliwić i dać mojemu uwielbieniu chociaż trochę merytorycznych powodów. Zapraszam do lektury.

_______________

Rok: 2010
Scenariusz: Devika Bhagat, Manu Rishi Chaddha
Reżyseria: Rajshree Ojha
Produkcja: Sunil Manchanda, Rhea Kapoor, Anil Kapoor
Muzyka: Amit Trivedi
Występują: Sonam Kapoor, Abhay Deol, Ira Dubey, Amrita Puri, Cyrus Sahukar

Główną bohaterką filmu jest tytułowa Aisha (Sonam Kapoor), młoda mieszkanka Delhi, której życie kręci się w głównej mierze wokół zakupów i swatania wszystkich naokoło. Razem z przyjaciółką Pinky (Ira Dubey) wprowadza na salony zagubioną Shefali (Amrita Puri), którą pragnie dobrze ubrać i połączyć z jakimś miłym chłopcem, najchętniej z Randhirem (Cyrus Sahukar). W między czasie w życiu Aishy pojawi się przystojny Dhruv (Arunoday Singh), a także obecny będzie niezastąpiony przyjaciel z dzieciństwa i sąsiad w jednej osobie – Arjun (Abhay Deol). Miłosne zawirowania będą nieuniknione.

Aisha, Pinky i Shefali
Film jest naprawdę zakręcony. Niemalże wszyscy bohaterowie są jak te chorągiewki – najpierw zakochani na zabój w jednej osobie, ale wystarczy, że zawieje wiatr, a ich uczucia diametralnie się zmieniają. Problemy bohaterów obserwowałam z lekkim pobłażaniem, jednak odnalazłam wielką przyjemność w oglądaniu tego filmu. Jest on swobodną adaptacją powieści Jane Austen - „Emma” (niestety książka nie została jeszcze przeze mnie przeczytana). Według  mnie, a także recenzentów i samych twórców, „Aisha” jest bollywoodzką wariacją na temat amerykańskich chick-flicków i w tym gatunku prezentuje się przyzwoicie.

Jeśli chodzi o scenografię i kostiumy to wszystko wygląda perfekcyjnie. Plenery są miłe dla oka, wnętrza stylowe, a stroje na pewno drogie. Wizualnie film jest naprawdę dopracowany i to widać. Ucieszyła mnie bonusowa płyta DVD z materiałami „Making of Aisha” oraz „Look & Styling”. Warto też pochwalić dialogi, które są według mnie naprawdę udane. Rozmowy bohaterów brzmią naturalnie i wiarygodnie – nie są ani zbyt górnolotne, ani infantylne. Amit Trivedi skomponował miłą dla ucha muzykę, która wpasowuje się w klimat filmu i brzmi dobrze również poza nim. Zresztą jego nazwisko zawsze zwiastuje świeżość wśród bollywoodzkich soundtracków. Do moich ulubionych piosenek zaliczam energetyczne, pop-rockowe By The Way oraz przywodzące na myśl flamenco Behke Behke (obie rewelacyjnie zaśpiewane przez Anushkę Manchandę).

Aisha i Dhruv
Rozmowy Aishy i Arjuna to typowe przekomarzanie się osób, które zdecydowanie coś do siebie czują, pomimo niechęci, jaką sobie okazują. Ich wspólne sceny miały dużo uroku i przy drugim seansie doszłam do wniosku, że chociaż Sonam i Abhay nie dzielą niesamowitej chemii, to są ciekawym ekranowym duetem. Uważam, że oboje świetnie odegrali momenty zazdrości wobec siebie nawzajem. (Jako próbka ich duetu – bardzo fajny klip do Behke Behke). Uwielbiam sceny, gdy Aisha dogryzała Aarti (w tej roli Lisa Haydon), bliskiej znajomej Ajuna, za każdym razem przeinaczając jej imię. Nie spodobał mi się jedynie związek Arjuna z Shefali – akurat do jego bohatera było to zupełnie niepodobne (chyba że wytłumaczyć to tym, że chciał odegrać się na Aishy). Przy okazji filmowych par: wielka szkoda, że wątek Pinky i Randhira był okrojony – ich związek był bardzo ciepły i taki… przyziemny.

Sonam naprawdę idealnie odnalazła się w tej roli – zarówno w scenach zabawnych, jak i tych bardziej lirycznych. Można się nawet zastanowić, czy rola Aishy nie wyszła jej tak naturalnie przez to (dzięki temu?), że była tutaj poniekąd sobą… Może lepiej nie będę wnikać. Niezaprzeczalnym faktem jest również to, że na planie była otoczona rodziną – producentami filmu są jej ojciec Anil oraz siostra Rhea. W takim towarzystwie musiała czuć się komfortowo. Może tata tak ją motywował? Albo czuła się dobrze, będąc w centrum uwagi, jako główna postać filmu? W każdym razie Sonam Kapoor w takim wydaniu przypadła mi do gustu i jej bohaterka rozbrajała mnie pozytywnie. W pewnym momencie było mi jej szkoda, ponieważ ona tak bardzo się starała doradzając ludziom i swatając ich, i dopiero kubeł zimnej wody uzmysłowił jej niewłaściwe myślenie… Ludzie uczą się na błędach, czyż nie?

Pinky i Randhir
Abhay Deol zagrał świetnie i wyglądał też obłędnie! Jego dołeczki i mimika zawsze, ale to zawsze mnie rozwalają. Reszta obsady też pokazała się z dobrej strony.  Moją faworytką pozostanie chyba Ira Dubey, którą miałam przyjemność oglądać już w kilku innych filmach („The President Is Coming”, „Turning 30!!!”). Bardzo sympatyczna aktorka, mam nadzieję, że to nie jej ostatnie projekty. Arunoday Singh jest kolejnym aktorem, którego miałam okazję poznać już w innych rolach. Facet ma niekonwencjonalną urodę, ale może się podobać i gra też całkiem nieźle. Amrita Puri zaliczyła dobry debiut (w tym roku zagrała w „Blood Money”).

Reasumując, film naprawdę mi się spodobał. Składa się na to wiele czynników – piękna oprawa wizualna, zabawne sytuacje, w jakie wplątywali się bohaterowie, dobra muzyka, zadowalająca w swej roli Sonam Kapoor i przystojny Abhay Deol! Chociaż „Aisha” przedstawia nam nieliczne, bogate społeczeństwo Indii, to wciąż przenosi nas do innego, bajkowego świata. A przecież to lubimy w Bollywood…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz