środa, 16 lipca 2014

58. Boss

Rok: 2013
Scenariusz: Farhad - Sajid
Reżyseria: Anthony D'Souza
Produkcja: Ashwin Varde
Muzyka: Meet Bros Anjjan, P.A. Deepak, Chirantan Bhatt, Yo Yo Honey Singh
Występują: Akshay Kumar, Mithun Chakraborty, Ronit Roy, Shiv Pandit, Aditi Rao Hydari

„Boss” jest remake’iem filmu w języku malajalam „Pokkiri Raja”. Z reguły chętnie sięgam najpierw po oryginały, a później rozważam obejrzenie nowej wersji, ale tym razem zwiastun bollywoodzkiego remake’u tak bardzo mi się spodobał, że postanowiłam od razu go zobaczyć!

Na początku filmu poznajemy Wielkiego Bossa (Danny Denzongpa), który przygarnia młodzieńca Suryę i nadaje mu imię Boss, gdy ten ratuje mu życie. Ojciec Suryi, prawy Satyakant (Mithun Chakaraborty), wyrzekł się syna po przykrym incydencie... Shiv (Shiv Pandit), brat Suryi, zakochuje się w Ankicie (Aditi Rao Hydari), siostrze niebezpiecznego policjanta Ayushmana (Ronit Roy), który nie zawaha się przed niczym, by życie siostry szło po myśli jego i zaprzyjaźnionego polityka. Tytułowy bohater (Akshay Kumar) będzie miał okazję spotkać się ze swoim ojcem po wielu latach i odbudować relację z rodziną... W jakich okolicznościach? Przekonajcie się już sami.

Akshay Kumar jako Surya aka Boss
Film jest wybuchową mieszanką patosu i humoru w odpowiednich proporcjach. Nie zabraknie kuriozalnych scen, wzruszających momentów, jak i przerażających z groźnym Ayushmanem w roli głównej. Komediowe sceny po prostu miażdżą – naparzanie się do rytmu muzyki, przenośny fotel z ludzi, zainscenizowana walka z napisanymi podpowiedziami (i przy okazji nawiązaniami filmowymi). Do tego magiczna właściwość potu Bossa... Jest się z czego pośmiać. Poruszające momenty przedstawiające dzieciństwo braci i relację Suryi z ojcem oraz później, gdy musi ukrywać, że to on pomaga Shivowi, wprowadzają zupełnie inny klimat i są dobrze wyreżyserowane (może są odrobinę przesadzone, ale mnie się podobały). Wszystko to w rytmie odpowiedniej do nastroju muzyki. Ostatnia scena trochę zawodzi, w porównaniu do całego filmu. Akshay jak i Ronit nie wyglądają zbyt komfortowo podczas walki...

Wejście Akshaya robi wrażenie, widać imponującą pozycję bohatera, jego pewność siebie, która prowadzi do mnóstwa zabawnych dialogów i sytuacji. Jeśli lubicie Kumara w komediowej odsłonie, na pewno będziecie się świetnie bawić. Wypadł bardzo dobrze w swoje roli, chociaż mam zastrzeżenia estetyczne. Nie wiem czy to fryzura przeszkadzała, czy po prostu latka lecą, ale Akshay wyglądał wyjątkowo staro... Ale jego zaangażowanie i komediowe wyczucie jakoś to rekompensowały. Świetnie zagrał Rushiraj Pawar, który wcielił się w postać młodszego Suryi. Jego gniew, pewność siebie, poczucie, że zawiódł ojca – wspaniale przedstawił wszystkie emocje.

Ronit Roy jako Ayushman Thakur
Shiv Pandit zagrał dobrze i przystojnie się prezentował. Aditi Rao dostała jakąś króciutką scenę w bikini, kilka romantycznych ujęć i tyle. Nie miała zbyt wielkiego pola do popisu. Ale skupmy się znów na panach. Ronit Roy powoduje szybsze bicie mego serca, wyjątkowo mi się facet podoba (ale tylko, gdy ma wąsy). A tutaj grał tak paskudnego, bezwzględnego glinę bez serca! Z zadania wywiązał się perfekcyjnie – jego mimika, głos i postawa były idealne. Mithun Chakraborty zagrał wspaniale i miło było zobaczyć też Danny’ego Denzongpę, obaj pasowali do swoich ról. Boska Sonakshi pojawia się w skromnym cameo, ale kontekst jej obecności jest przezabawny i bardzo fajnie przemyślany. To też mi się podoba, że Boss nie dostaje w pakiecie heroiny i rozbudowanego wątku romantycznego.

Muzyka jest całkiem przyjemna i dość różnorodna. Tytułowy kawałek jest rytmiczny i ma fajny tekst z przymrużeniem oka („Akshay Kumar jest jak mój brat”). Mamy też dwa razy romantyczną piosenkę tylko z innym duetem. Party All Night” to typowy imprezowy numer z repertuaru Yo Yo Honey Singha. (Pewne jego elementy brzmią identycznie jak w piosence „This Party Getting Hot”.) Na początku ta piosenka wzbudzała we mnie pewien niesmak (jak i teledysk, który wciąż niezbyt mi się podoba), ale idzie się przyzwyczaić do nieprzyzwoitego stylu pendżabskiego rapera. (W notce „Taneczna playlista” pisałam trochę o mojej fascynacji jego twórczością.) W „Hum Na Thode” gościnnie pojawia się Prabhu Deva. „Pitah Se Naam Hai Tera” wyśpiewane emocjonalnie przez Sonu Nigama mówi o miłości syna do ojca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz